Poskramianie maszyny do szycia
Omijałam ją szerokim łukiem, patrzyłam spod "byka" na pudło stojące złowieszczo w kącie kuchni, niechętnie sięgałam by ją uruchomić. A wszystkiemu winna maszyna do szycia, którą dostałam po babci męża. Starą ale w pełni sprawną. Mam ją od kilku lat i do tej pory moje próby poskromienia tego sprzętu kończyły się marnie. A to niemiłosiernie plątały mi się nici, a to znowu pogięłam i zablokowałam igłę, co odstręczyło mnie od tej machiny niemal na kolejny rok. Ostatnio jednak niejako z potrzeby zmusiłam się do spróbowania jeszcze raz. Jestem jedną z tych osób, które nie potrafią szyć na maszynie. I tu naprawdę boleję nad tym, że zlikwidowano zajęcia w szkole, gdzie kiedyś dziewczęta uczyły się również różnych potrzebnych umiejętności m. in. szycia na maszynie. Mnie w podstawówce pozostały jedynie zajęcia z pracy techniki, które o dziwo męczyły mnie niemiłosiernie. Szydełko, druty, haft...masakra ale każdego spróbowałam i teraz to procentuje...tylko maszy...