Wspomnienia znad morza, bursztyn i srebro
Tak, tak. Lato się dopiero zaczęło, a ja już po wakacjach. Obiecałam wam morski post. Po urlopie postanowiłam nadrobić zaległości i podokańczać prace, z jakichś względów nie zostały dokończone. Na pierwszy ogień poszedł bursztyn , który czekał i czekał aż się wreszcie doczekał oprawienia w srebrny drut. Z tym bursztynem to było tak, że dostałam surowy bursztyn do oprawienia. Był dosyć duży i w tym stanie wydawał mi się niezbyt ładnym okazem, postanowiłam więc, że go spróbuję oszlifować na tyle na ile mi się uda.
Poniżej zdjęcie sprzed szlifowania:
W ruch poszła moja mini-szlifierka i papiery ścierne o różnej gradacji. Po 1,5 godziny najwyższego skupienia bursztyn ukazał swe szlachetne serce. Nie sądziłam, że bursztyn jest tak wdzięcznym materiałem do obróbki. Celowo nie szlifowałam go całkowicie w każdym zagłębieniu, żeby zostało w nim odrobinę z jego surowości. Nie spodziewałam się takiego efektu jaki otrzymałam. Okazało się, że w środku jest na prawdę piękny. Nie jest tak świecąco gładki jak ze sklepu, ale to jedynie brak odpowiedniego sprzętu jest tego przyczyną. Nie zabierałam się jednak za jego oprawę , bo myśl o tym, że zmarnuję
nieumiejętnie srebrny drut, który wcale taki tani nie jest, powodowała,
że odkładałam to w nieskończoność. Jak już napisałam, po przyjeździe postanowiłam to zmienić i tak oto oprawiłam tę nieregularną bryłkę. Starałam się aby srebro nie przytłoczyło i nie zakryło jego kształtu. Odrzutów drutu jak na pierwszy raz było niewiele, a drut w zasadzie zrobił jedynie taki "koszyczek" na bursztyn. Przemogłam zatem strach przed srebrem i mam w planie tym razem kolczyki.
A oto i efekt mojej pracy. Sfotografowałam wisior z bursztynem z każdej strony i pod światło, żeby pokazać, co w nim takiego się kryje Zapraszam do obejrzenia zdjęć.
z przodu:
z tyłu:
jeden bok:
i drugi bok:
w towarzystwie kilku morskich "zdobyczy":
Pracę zgłaszam na wyzwanie do KTM "Szumi mi"
Bursztyny na plaży przecież leżą i nieodłącznie kojarzą mi się z morzem i szumem fal.
Na koniec przesyłam Wam morską bryzę i szum fal...ech...szkoda, że już po...
A tu z samotnego spaceru po plaży o 6:00 rano...polecam taki spacer
super praca dziękuję za udział w zabawie
OdpowiedzUsuńOj Kasiu potrafisz zaskoczyć :) Sama oszlifowałaś ten bursztyn. Szok! Oszlifowałaś, wypolerowałaś, oplotłaś i zrobiłaś świetną pracę. Trzymam za nią kciuki :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że Ci się podoba. Bałam się, że raczej zepsuję ten bursztyn lub że zostanie taki poharatany, ale się udało.
UsuńRzucił mnie na kolana. Piękna rzecz finalna. Wisior delikatny i z klasą. Spracowałaś się ale efekt warty każdej pracy.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Myślę, że gdyby nie to szlifowanie, nie byłoby takiego efektu. A i obdarowana (moja mama nota bene) też zachwycona.
UsuńPiękny wisior, mnóstwo pracy w niego włożyłaś, ale efekt jest tego warty:)
OdpowiedzUsuńEfekt zaskoczył nawet mnie. Generalnie sama tak średnio przepadam za bursztynami i najbardziej podobają mi się takie zielonkawe, ale po tym jak ten kawałek ukazał mi się w całej swojej krasie, zmieniłam zdanie.
UsuńJestem pod wrażeniem , sama nigdy nie podjęłabym się takiego wyzwania. Piękny wisior. !!! Nie mogło być inaczej...:)
OdpowiedzUsuńWasze komentarze bardzo mnie cieszą. Jak jest jakiś odzew większy na jakąś moją pracę, to naprowadza mnie na to, co tak na prawdę warto jest ćwiczyć i robić. Chyba jak wykorzystam koraliki, nakupię drutu i będę "kręcić" więcej :)
Usuń