Wstęp: Skąd to zamiłowanie do tykw?
Moja przygoda z tykwami zaczęła się 5 lat temu zupełnie
przez przypadek. Siedząc któregoś dnia
sama w domu włączyłam telewizor. Dokładnie pamiętam odcinek „Pani gadżet”, w
którym dwie panie piły Yerba Mate z ciekawego kubeczka zrobionego ze
zdrewniałej rośliny. Matero, bo o tym piszę, tak mnie zaintrygowało, że zaraz
po obejrzeniu tego odcinka włączyłam Internet i zaczęłam czytać i czytać.
(powyżej różne tykwowe matero na Yerba Mate, źródło: https://www.shutterstock.com/pl/image-photo/traditional-calabash-gourds-drinking-argentina-yerba-759996142?src=YJ24OLx4Yg0h_akjXc_4cA-2-32)
Zaintrygowała mnie roślina, która drewnieje i można ją obrabiać. I tak od Yerba
mate i matero przeszłam do tykw. Zaraz potem znalazłam mnóstwo zdjęć z
amerykańskich stron, gdzie są całe połacie pól, na których uprawia się
przeróżne odmiany, i z których robi się przecudne rzeczy, gdzie są specjalne wielkie
targi wyrobów z tykw.
Mnie na początek zauroczyły lampy. Można powiedzieć, że
dzięki tykwie zaczęła się na dobre moja przygoda z rękodziełem. Zamówiłam sobie
2 tykwy w internecie i kupiłam zwykłą multi-szlifierkę na początek. Tak też moje
ręce chwyciły po raz pierwszy w życiu tak skomplikowane (jak wtedy uważałam)
narzędzie i powoli powstała pierwsza w moim życiu lampa, a potem druga.
Obróbka okazała się nie tak trudna ale wymagająca wielkiej precyzji i cierpliwości. Potem zakupiłam nasiona niezbyt dobrej jakości, jak się potem okazało.
Pierwsze zbiory poprzedził przymrozek i zostały mi w efekcie cztery a po wysuszeniu tylko dwie tykwy, których szyje zgniły.
Nie wyrzuciłam ich jednak przerabiając na misy.
Obróbka okazała się nie tak trudna ale wymagająca wielkiej precyzji i cierpliwości. Potem zakupiłam nasiona niezbyt dobrej jakości, jak się potem okazało.
Pierwsze zbiory poprzedził przymrozek i zostały mi w efekcie cztery a po wysuszeniu tylko dwie tykwy, których szyje zgniły.
Nie wyrzuciłam ich jednak przerabiając na misy.
Potem kupiłam nasiona od kogoś, kto w Polsce już hodował je
z powodzeniem i odtąd już regularnie i z coraz większym powodzeniem uprawiałam
po trochu tykwy w tym trudnym dla nich klimacie. Dziś uważam, mam już spore doświadczenie.
Marzy mi się całe pole z tykwami i
mnóstwo ludzi, których mogłabym zarazić miłością do tych roślin.
Wszystkie powyższe zdjęcia i opisy do nich znajdziecie na blogu w zakładce: "Tykwy".
Wszystkie powyższe zdjęcia i opisy do nich znajdziecie na blogu w zakładce: "Tykwy".
Raz na tydzień będę publikowała kolejne części cyklu.
Już dziś zapraszam na pierwszą część:
1. Tykwa: co to właściwie za roślina? Pochodzenie,
rodzaje.
Zachęcam do komentowania i obserwowania mojego bloga oraz
śledzenia i lajkowania profilu Pracowni KaeM na Facebooku: https://www.facebook.com/PracowniaKaeM/
Niecodzienne, bardzo oryginalne i przede wszystkim zjawiskowo piękne rzeczy z tykw tworzysz :) widać, że to Twoja miłość i pasja :)
OdpowiedzUsuń