Lampa Egipcjanka, Powertex Egyptian Lamp

Dzisiejszy wpis nie będzie krótki. Praca jaką włożyłam w to, co Wam dziś przedstawię nie może zostać zbyta kilkoma lakonicznymi zdaniami.
 
Jakiś czas temu na Fb umieściłam zdjęcie z tajemniczym stwierdzeniem, że wkrótce wyjaśni się, do czego potrzebna mi będzie wykonana przeze mnie twarz z masy:


   Kilka miesięcy temu dostałam zadanie, które okazało się najtrudniejszym, z jakim się do tej pory zmierzyłam. Mianowicie miałam wykonać olbrzymią figurę-Egipcjankę w technice utwardzania tkanin. Do tego nie miała to być zwykła figura, a lampa i do tego o wysokości  1,5 – 1,7m! Biorąc pod uwagę fakt, że do tamtej pory wykonałam jedynie dwie figurki gdzie jedna miała ok 65cm wysokości , zestresowana stanęłam przed tym zamówieniem. 
   Ci, co zajmują się rękodziełem doskonale wiedzą, że najlepiej tworzy się przedmioty, gdy wodze wyobraźni nie są skrępowane czyjąś wizją a zamierzony efekt końcowy często w trakcie pracy jest modyfikowany. Najtrudniej i najbardziej stresująco jest wtedy, gdy robi się jakiś przedmiot na zamówienie i nie ma się w danej technice jeszcze odpowiednio dużo doświadczenia.  A najtrudniej gdy jest to na dodatek nietypowa rzecz tak,  jak ta olbrzymia figura. Na szczęście termin mnie nie gonił więc zatopiłam się w niekończącym się opracowywaniu jak ją wykonać krok po kroku.


   Zdecydowaną większość czasu pochłonęło planowanie, opracowywanie i tworzenie samego stelaża. Zaczęło się od zespawanego  drutu. Sam druciany stelaż to jednak tylko okruszek z całej sterty czynności.
   Drugim było wykonanie solidnej podstawy. Wszystko z zachowaniem proporcji  oraz odpowiedniego ciężaru. Jak już, po wielu perypetiach, wygięłam drut i zrobiłam ciężką podstawę, przyszedł czas na obudowę stelaża. Długo zajęło mi nadawanie odpowiednich kształtów figurce. Znów poparzyłam sobie mocno palce klejem na gorąco.

 
Najbardziej frustrujące było to, że moja Egipcjanka „tańczyła” na podstawie i nie miała zamiaru się nie kiwać w tył i w przód. Ile się nakombinowałam żeby stała sztywno, to wiem tylko ja. Zamocowanie twarzy też poskutkowało poparzeniem palców. Jak już ta wyglądająca wtedy mizernie kreatura (bo tak zaczęłam o niej myśleć) wreszcie stała, przyszedł czas na najprzyjemniejszą część. Najprzyjemniejszą, to nie znaczy prostą. Inaczej moczy się kawałeczek T-shirta na koszulę dla anioła, a inaczej pół prześcieradła na ubranie dla tak wielkiej figury. Do tego dochodzi nadanie kształtu tej płachcie żeby wyglądała tak, jak ostatecznie chcemy.  Do tego stelaż pod klosz, co by mi on nie spadł z lampy i był niewidoczny.

 
Potem włosy i coś egipskiego na te włosy. Po przejrzeniu zdjęć egipskich malowideł, postawiłam na często przedstawiane  na malowidłach ptaszysko leżące na głowie. Nie mam pojęcia co to za ptak ale chyba lubię sobie robić dodatkową pracę. Powstała więc ozdoba na włosy.  Potem schnięcie.


Egipcjanka czekała już tylko na wykończenie, aby nabrała życia. Ozdobiłam  ją na złoto  a ozdobę na włosach delikatnie na złoto-zielono. Efekt? Sami oceńcie.


Lampa-Egipcjanka ma ok. 1,65m wysokości od samej podstawy aż po czubek klosza.  Wklejam zdjęcie , gdzie z tyłu stoję lekko schylona przy robieniu zdjęć  aby ułatwić Wam wyobrażenie sobie jej wielkości.

 
Po tej ciężkiej przeprawie jestem  pewna, że żadna figura utwardzona Powertexem nie będzie mi straszna. Ostatecznie druciano-styrodurowa kreatura przerodziła się w powabną Egipcjankę a po załączeniu światła, efekt jest jak to się mówi: „WOW”.








 

Dziękuję za wykonanie części zdjęć z każdej strony TRIPOD-MEDIA.

Komentarze